środa, 1 maja 2013

Prolog



Stacja paliw na przedmieściach Lansing wydawała się być najlepszym miejscem, żeby ukryć towar. Właściciel Orlenu wiedział doskonale, że Travis przez długi czas z zerowym skutkiem będzie szukał wielkiej ilości trawy, którą posiada. Cruz nie był głupi. Dużo słyszy się o Greenzilly i Travisie, więc zadbał o wszystko. A my sprytnie odbierzemy mu to, co tak starannie ukrył.
Spokojna, chwytliwa melodia sączyła się na tyłach sklepu. Ospały kasjer rozsiadł się przy ladzie, czytając jakiś magazyn przeznaczony dla osób pełnoletnich. Między półkami mijały się dwie kobiety, które w niespecjalnie szybkim tempie wybierały zakupy na dalszą podróż. Sprzedawca, co jakiś czas wyglądał znad gazety, obserwując dziewczyny, które w kusych spódniczkach schylały się po towary z najniższych półek. Nieświadomy tego, co za chwilę się wydarzy, sapał zadowolony, widząc pierwsze pozytywy tej pracy.
Wyskoczyłem z czarnego Jeepa, poprawiając okulary przeciwsłoneczne na nosie. Naciągnąłem kaptur czarnej bluzy na kolorową czapkę z daszkiem i ruszyłem w stronę automatycznych szklanych drzwi. Owe kobiety widząc mnie, uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo i podeszły do kasjera, by zapłacić za wybrane produkty. Wszedłem do sklepu i wolnym krokiem ruszyłem w stronę napoi energetyzujących. Miałem mętlik w głowie. Nie lubiłem bycia „przynętą”. Travis uważał, że wydaję się być najbardziej empatyczny z całej naszej siódemki, dlatego w sam raz dopasowuję się do tej roli. Tego wieczora moje zadanie było proste; musiałem po prostu wejść do środka, zająć sprzedawczyka na chwilę, by chłopcy mogli przejrzeć budynek. Najbardziej bałem się tego, że coś się nie powiedzie i będę  zmuszony użyć broni, którą przeznaczył mi Voila. Byłem przerażony, ale nie mogłem dać tego po sobie poznać. Musiałem grać, udawać, że mam jedynie dobre intencje. Spojrzałem na chłopaka, który stał za ladą, bacznie obserwując każdy mój ruch. Był wykończony; zdradzała go postawa i nieobecny wzrok, który we mnie wbijał. Wyglądał przyjaźnie. Zacząłem modlić się o to, by w razie wypadku zaczął z nami współpracować lub od razu się poddać. Nie ma chyba nic gorszego od walczącego człowieka, któremu pozostało tylko kilka minut życia. A on,   ten sprzedawczyk, wyglądał całkiem niegroźnie. Travis na pewno załatwiłby go od razu, nawet nie słuchając żadnych jego próśb.
Błądziłem między regałami, ciągle zdejmując i odkładając jakiś produkt na półkę. Jednym okiem zerkałem w stronę samochodu, z którego machał mi Chaz, starając się przyspieszyć całą operację. Blondynek nie dawał za wygraną – wciąż patrzył, co robię. Pewnie myślał, że jestem jakimś złodziejem. Nie jestem złodziejem. Jestem czymś dużo gorszym. Widząc, że powoli zbieram wszystkie rzeczy, które jego zdaniem chcę kupić, co jakiś czas odwracał wzrok, wczytując się na krótki moment w magazyn. Wziąłem do ręki dwie butelki jakiegoś napoju i chipsy solone. Kiedy w końcu przestał mnie zauważać, podniosłem rękę w stronę szyby, przy której Travis kończył papierosa, dając mu znak.
Podszedłem do lady i ułożyłem na niej zakupy. Chłopak patrząc mi prosto w oczy zaczął kasować każdą rzecz po kolei. Spojrzałem na plakietkę, która zwisała mu z czerwonego uniformu. Bradley Truscott, dopiero się uczę. No masz, początkujący. W jednej chwili poczułem, jak zapala się we mnie czerwona lampka. Nie dziś. Nie teraz. Nie chcę mu tego robić. Kiedy kończył pakować wszystko do plastikowej reklamówki, zacząłem panikować.
Co się z tobą dzieje, Bieber? To tylko zwykły człowiek, nic nieznaczący kasjer! Chłopiec od nalewania paliwa! Nie możesz się teraz poddać, nie w tym momencie. Zwłaszcza, że Travis się zbliża i spod skórzanej kurtki wyciąga pistolet, sprytnie chowając go za sobą.
- Skończyłeś już zakupy? – Spytał, uśmiechając się do mnie. – Chaz czeka w samochodzie, idź już do niego. Ja dokończę robotę.
Usłyszałem głośne przełknięcie śliny, przyspieszone bicie serca, które już nie należało do mnie, tylko do tego młodego chłopaka za nami. Odwróciłem głowę w jego stronę, a on z przerażoną miną, drżącymi dłońmi oddał mi srebrną kartę i odsunął się dwa kroki w tył. Wiedział, co go czeka i kim jest Travis.
Szybko wybiegłem z budynku. Patrzyłem, jak Angel, Wilmer i Duke otaczają obiekt i zabezpieczają monitoring. Przemknąłem między zbiornikami z paliwem i wskoczyłem do samochodu, szybko przekręcając kluczyki w stacyjce. Usłyszałem szlochanie na tylnym siedzeniu. Kiedy próbowałem wycofać, spojrzałem do tyłu. Osiemnastolatek siedział skulony, wpatrując się w wyimaginowaną rzeź, która odbywa się za zamkniętymi drzwiami sklepu.
- Wszystko będzie dobrze, Chaz – zapewniłem chłopaka, widząc przerażenie w jego oczach. – Nic mu nie będzie. To tylko taka manipulacja. Odda mu klucze do magazynu, wpuści chłopaków na zaplecze i wszystko będzie w porządku.
Wyjechaliśmy, a ja czułem pulsującą adrenalinę w moich żyłach. Cały czas kląłem pod nosem, zaprzątając swoją głowę myślami o sytuacji na stacji. Obiecałem przyjacielowi, że nikomu nie spadnie z głowy włos, chociaż dobrze wiedziałem, że wszystko, co tam się odbywa, będzie miało krwawy koniec.
Usłyszałem odgłos gwałtownego hamowania i przerażający pisk opon.
- Justin, uważaj! – Wrzasnął Somers, a rażące światło zaślepiło mi obraz.
Nasz Jeep zderzył się z wielką siłą w nadjeżdżającą osobówkę, którą odrzuciło w bok. Razem z Chazem zakleszczyliśmy się w samochodzie, czując zapach wylewającej się benzyny. Chłopak ciągle krzyczał, błagał o ratunek. Przerażenie odbierało mu zdrowy rozsądek. Starałem się wydostać z pojazdu, ale nie dawałem rady. W końcu opadłem z sił i przestałem kontaktować. Jedyne, co słyszałem, to zanikające wołanie mojego przyjaciela.
*
So.... Kolejny blog, kolejne nadzieje na jakieś spełnienie zawodowe. :D  Cóż,  jestem beznadziejna w dobieraniu muzyki pod rozdział, ale ta piosenka idealnie opisuje cały pomysł na to opowiadanie. Na razie nie chcę zdradzać za wiele, dlatego zostawiam was z takim prologiem. 
Dedykuję go Wiktorii, która nie lubi, kiedy nie piszę o Jemi, ale wisi mi to, bo wiem, że i tak mnie kocha. Cieszę się, że mnie wspierasz, babe.
Nie oczekuję jakichś spektakularnych odwiedzin tego bloga, ani wielkich ocen, bo jestem świadoma jakości tego prologu. Jeśli jednak zdarzyło się tak, że zaciekawiłam Cię tym oto duperelem powyżej, daj mi o tym znać. Każda, nawet najkrótsza opinia jest dla mnie bardzo ważna. Mam nadzieję, że w chociażby najmniejszym stopniu przypadł wam do gustu ten prolog! X
Informuję tylko przez gg i twittera. Jeśli chcesz, żebym Cię informowała, zostaw na siebie namiary.