Stacja paliw na przedmieściach Lansing wydawała się być najlepszym
miejscem, żeby ukryć towar. Właściciel Orlenu wiedział doskonale, że Travis
przez długi czas z zerowym skutkiem będzie szukał wielkiej ilości trawy, którą
posiada. Cruz nie był głupi. Dużo słyszy się o Greenzilly i Travisie, więc
zadbał o wszystko. A my sprytnie odbierzemy mu to, co tak starannie ukrył.
Spokojna, chwytliwa melodia sączyła się na tyłach sklepu. Ospały kasjer
rozsiadł się przy ladzie, czytając jakiś magazyn przeznaczony dla osób
pełnoletnich. Między półkami mijały się dwie kobiety, które w niespecjalnie
szybkim tempie wybierały zakupy na dalszą podróż. Sprzedawca, co jakiś czas
wyglądał znad gazety, obserwując dziewczyny, które w kusych spódniczkach
schylały się po towary z najniższych półek. Nieświadomy tego, co za chwilę się
wydarzy, sapał zadowolony, widząc pierwsze pozytywy tej pracy.
Wyskoczyłem z czarnego Jeepa, poprawiając okulary przeciwsłoneczne na
nosie. Naciągnąłem kaptur czarnej bluzy na kolorową czapkę z daszkiem i
ruszyłem w stronę automatycznych szklanych drzwi. Owe kobiety widząc mnie,
uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo i podeszły do kasjera, by zapłacić za
wybrane produkty. Wszedłem do sklepu i wolnym krokiem ruszyłem w stronę napoi
energetyzujących. Miałem mętlik w głowie. Nie lubiłem bycia „przynętą”. Travis
uważał, że wydaję się być najbardziej empatyczny z całej naszej siódemki,
dlatego w sam raz dopasowuję się do tej roli. Tego wieczora moje zadanie było
proste; musiałem po prostu wejść do środka, zająć sprzedawczyka na chwilę, by
chłopcy mogli przejrzeć budynek. Najbardziej bałem się tego, że coś się nie
powiedzie i będę zmuszony użyć broni,
którą przeznaczył mi Voila. Byłem przerażony, ale nie mogłem dać tego po sobie
poznać. Musiałem grać, udawać, że mam jedynie dobre intencje. Spojrzałem na
chłopaka, który stał za ladą, bacznie obserwując każdy mój ruch. Był
wykończony; zdradzała go postawa i nieobecny wzrok, który we mnie wbijał.
Wyglądał przyjaźnie. Zacząłem modlić się o to, by w razie wypadku zaczął z nami
współpracować lub od razu się poddać. Nie ma chyba nic gorszego od walczącego człowieka,
któremu pozostało tylko kilka minut życia. A on, ten sprzedawczyk, wyglądał całkiem
niegroźnie. Travis na pewno załatwiłby go od razu, nawet nie słuchając żadnych
jego próśb.
Błądziłem między regałami, ciągle zdejmując i odkładając jakiś produkt na
półkę. Jednym okiem zerkałem w stronę samochodu, z którego machał mi Chaz,
starając się przyspieszyć całą operację. Blondynek nie dawał za wygraną – wciąż
patrzył, co robię. Pewnie myślał, że jestem jakimś złodziejem. Nie jestem
złodziejem. Jestem czymś dużo gorszym. Widząc, że powoli zbieram wszystkie
rzeczy, które jego zdaniem chcę kupić, co jakiś czas odwracał wzrok, wczytując
się na krótki moment w magazyn. Wziąłem do ręki dwie butelki jakiegoś napoju i
chipsy solone. Kiedy w końcu przestał mnie zauważać, podniosłem rękę w stronę
szyby, przy której Travis kończył papierosa, dając mu znak.
Podszedłem do lady i ułożyłem na niej zakupy. Chłopak patrząc mi prosto w
oczy zaczął kasować każdą rzecz po kolei. Spojrzałem na plakietkę, która zwisała
mu z czerwonego uniformu. Bradley
Truscott, dopiero się uczę. No masz, początkujący. W jednej chwili
poczułem, jak zapala się we mnie czerwona lampka. Nie dziś. Nie teraz. Nie chcę
mu tego robić. Kiedy kończył pakować wszystko do plastikowej reklamówki,
zacząłem panikować.
Co się z tobą dzieje, Bieber? To tylko zwykły człowiek, nic nieznaczący
kasjer! Chłopiec od nalewania paliwa! Nie możesz się teraz poddać, nie w tym
momencie. Zwłaszcza, że Travis się zbliża i spod skórzanej kurtki wyciąga
pistolet, sprytnie chowając go za sobą.
- Skończyłeś już zakupy? – Spytał, uśmiechając się do mnie. – Chaz czeka w
samochodzie, idź już do niego. Ja dokończę robotę.
Usłyszałem głośne przełknięcie śliny, przyspieszone bicie serca, które już
nie należało do mnie, tylko do tego młodego chłopaka za nami. Odwróciłem głowę
w jego stronę, a on z przerażoną miną, drżącymi dłońmi oddał mi srebrną kartę i
odsunął się dwa kroki w tył. Wiedział, co go czeka i kim jest Travis.
Szybko wybiegłem z budynku. Patrzyłem, jak Angel, Wilmer i Duke otaczają
obiekt i zabezpieczają monitoring. Przemknąłem między zbiornikami z paliwem i
wskoczyłem do samochodu, szybko przekręcając kluczyki w stacyjce. Usłyszałem
szlochanie na tylnym siedzeniu. Kiedy próbowałem wycofać, spojrzałem do tyłu.
Osiemnastolatek siedział skulony, wpatrując się w wyimaginowaną rzeź, która
odbywa się za zamkniętymi drzwiami sklepu.
- Wszystko będzie dobrze, Chaz – zapewniłem chłopaka, widząc przerażenie w
jego oczach. – Nic mu nie będzie. To tylko taka manipulacja. Odda mu klucze do
magazynu, wpuści chłopaków na zaplecze i wszystko będzie w porządku.
Wyjechaliśmy, a ja czułem pulsującą adrenalinę w moich żyłach. Cały czas
kląłem pod nosem, zaprzątając swoją głowę myślami o sytuacji na stacji.
Obiecałem przyjacielowi, że nikomu nie spadnie z głowy włos, chociaż dobrze
wiedziałem, że wszystko, co tam się odbywa, będzie miało krwawy koniec.
Usłyszałem odgłos gwałtownego hamowania i przerażający pisk opon.
- Justin, uważaj! – Wrzasnął Somers, a rażące światło zaślepiło mi obraz.
Nasz Jeep zderzył się z wielką siłą w nadjeżdżającą osobówkę, którą
odrzuciło w bok. Razem z Chazem zakleszczyliśmy się w samochodzie, czując
zapach wylewającej się benzyny. Chłopak ciągle krzyczał, błagał o ratunek.
Przerażenie odbierało mu zdrowy rozsądek. Starałem się wydostać z pojazdu, ale
nie dawałem rady. W końcu opadłem z sił i przestałem kontaktować. Jedyne, co
słyszałem, to zanikające wołanie mojego przyjaciela.
*
So.... Kolejny blog, kolejne nadzieje na jakieś spełnienie zawodowe. :D Cóż, jestem beznadziejna w dobieraniu muzyki pod rozdział, ale ta piosenka idealnie opisuje cały pomysł na to opowiadanie. Na razie nie chcę zdradzać za wiele, dlatego zostawiam was z takim prologiem.
Dedykuję go Wiktorii, która nie lubi, kiedy nie piszę o Jemi, ale wisi mi to, bo wiem, że i tak mnie kocha. Cieszę się, że mnie wspierasz, babe. ♡
Nie oczekuję jakichś spektakularnych odwiedzin tego bloga, ani
wielkich ocen, bo jestem świadoma jakości tego prologu. Jeśli jednak
zdarzyło się tak, że zaciekawiłam Cię tym oto duperelem powyżej, daj mi o
tym znać. Każda, nawet najkrótsza opinia jest dla mnie bardzo ważna. Mam nadzieję, że w chociażby najmniejszym stopniu przypadł wam do gustu ten prolog! X
Informuję tylko przez gg i twittera. Jeśli chcesz, żebym Cię informowała, zostaw na siebie namiary.